Gdy doszedłem do domu,nalałem sobie whisky i zaczekałem na brata.Kiedy w końcu się zjawił,poszedłem do przedpokoju i zapytałem aroganckim tonem:
-Co nowego w szkole?
-Za wyjątkiem tego,że wbiłeś mi w brzuch kołek,to nawet ok.
-Słucham?-nie dowierzałem.
-Oj już nie udawaj,sam tego przecież nie zrobiłem.
-Nie chcę nic mówić,ale cały dzień spędziłem z Annabel.
-Jak to?!Jeżeli ją tknąłeś...
-Spokojnie tygrysie!Mnie też ktoś zaatakował,a ona pomogła mi tylko się opatrzyć.
-O czymś jeszcze nie wiem?-zapytał
-Myślę,że nie wiesz o tym,że ona o nas wie-odpowiedziałem gestykulując delikatnie rękoma.
-Co ?!Skąd?!
-Ode mnie.
-Fajnie jest niszczyć mi życie,co?
-Zabawę mam przy tym przednią.-uśmiechnąłem się ironicznie.
Po chwili ciszy Andreas dodał:
-Jak zareagowała?
-A jak ty byś zareagował na to,że umawiasz się z potworem,który może wyssać z ciebie całą krew?
--Jhon,mówię poważnie.
-Ja również.
-W takim razie pójdę do niej i ją o to zapytam.
-Zwariowałeś?!Na pewno ma dość wampirów jak na jeden dzień.Porozmawiasz z nią jutro.
-Czemu miałbym cię posłuchać?
-Bo mam rację.
-Ty nigdy nie masz racji.
-Wyjątki potwierdzają zasadę.
Andy pokręcił głową z dezaprobatą,ruszył w stronę schodów i przystanął tuż przed nimi.
-I zostaw trochę whisky dla mnie.Nie tylko ty topisz smutki w alkoholu.-powiedział i wszedł po schodach na górę,gdzie jest jego pokój.
Dobiła 23.00.Jeszcze godzina...Leniwym krokiem ruszyłem pod głaz,który dziś rozwaliłem,myśląc o rozmowie z Ann na temat wampirów.Oceniłem,czy wcześniej wspomniany kamień wygląda tak,jakby ktoś wbił w niego rękę.Na moje szczęście nie,zależy mi na dyskretności.W jeszcze wolniejszym tempie skierowałem się do domu Annabel.Na miejscu byłem o 23.50.W pokoju paliło się światło,ale gdy wskoczyłem do środka,nie zauważyłem nikogo w pomieszczeniu służącym za sypialnię.Usiadłem więc na łóżku i czekałem.Nie siedziałem tu długo,bo już po chwili zza drzwi wyłoniła się szczupła sylwetka dziewczyny,odziana słodką piżamką w serduszka (chyba wcześniej wam o tym mówiłem,nie?).Gdy tylko mnie zauważyła podskoczyła i złapała się za serce,starając się jednocześnie uspokoić oddech.Gdy już dostatecznie się opanowała,zapytała:
-Długo tu siedzisz?
-Nie,może minutę,ewentualnie dwie...-stwierdziłem.Poklepałem miejsce koło siebie,zachęcając tym samym dziewczynę do zajęcia miejsca koło mnie.
-A więc co chciałaś wiedzieć?-rzuciłem pytanie.
-To może zacznijmy od początku.Konkretniej od pierwszego z wampirów.Jak on powstał?
-3,5 tysiąca lat temu,kiedy powstawała cywilizacja Rzymska,przeróżni Szamani tworzyli dla ludzi lekarstwa,eliksiry i tym podobne.Pewnego razu,młody chłopak poprosił go o coś co mogłoby pomóc mu zemścić się na mężczyźnie,który zabił jego rodziców.Sierota był mały i chudy jak patyk,a ten mężczyzna był dorosłym,silnym,umięśnionym i zwykle uzbrojonym strażnikiem.Powodów morderstwa niestety nie znam.Wracając do pierwszego wampira...Szaman przez wiele lat myślał nad odpowiednim zaklęciem,ale w końcu mu się udało.Co prawda sierota zdobył wtedy wiek dwudziestu lat,ale to nie zmieniło jego poglądów.Czar dawał chłopcu,właściwie już mężczyźnie,niezwykła silę,szybkość i kły zdolne przebić się przez najmocniejsze materiały.Stworzycielowi zaklęcia tak bardzo spodobał się nowy rodzaj człowieka,że postanowił dać mu również siłę rozmnażania poprzez specjalny rytuał.Niestety to doprowadziło do modyfikacji wszystkich wampirów i od tego momentu musimy pić krew.Dotyczy to nawet pierwotnego.
-A co trzeba zrobić,żeby zostać wampirem?
-Trzeba wypić kielich ludzkiej krwi pomieszanej z łzami wampirów i przebić sobie serce srebrnym sztyletem.
-I tak jest do dzisiaj?-ponownie zadała pytanie.
-Tak mi się bynajmniej wydaje.
-A...a ciebie?Kto cię przemienił?
-Miała na imię Vanessa.Uwiodła mnie i Andy'ego.Po przemianie obu nas porzuciła i zmusiła do samodzielnego pokonania samych siebie przed atakiem głodu.
--------------------------------------------------------------------------------
No więc jestem spowrotem!podoba się?komentujcie!
PaPa;)